Mam wrażenie, że najwyższy czas napisać pierwszy post w 2017 roku. Blog został przykryty warstwą kurzu, ale oto jestem i rozpoczynam wiosenne porządki.
17 marca 2017 roku swoją premierę w Polsce miał film "Piękna i Bestia". Reżyserią zajął się Bill Condon, który na swoim ma koncie ma również dwie ostatnie części sagi "Zmierzch".
Tylko osoba, która nie oglądała oryginalnej, animowanej wersji "Pięknej i Bestii" wytwórni Disney'a nie zauważy, że film ten jest właściwie idealnym odwzorowaniem wersji z 1991 roku. Istnieje jednak kilka różnic pomiędzy nimi.
Przede wszystkim w wersji z tego roku mamy wiele dodatkowych wątków, które uzupełniają całą historię. Wyjaśnione jest co stało się z matką głównej bohaterki, dlaczego Bestia jest taki jaki jest. Czy nie zastanawiało was nigdy jakim cudem ludzie z wioski nie próbują jakoś zdobyć tego zamku, zabić Bestii, żeby im nie zagrażał?
W filmie wszystko jest świetnie wyjaśnione.
Wielkim atutem tego filmu jest oczywiście muzyka. Alan Menken wykonał kawał świetnej roboty. Niestety minusem są delikatnie zmienione teksty piosenek. Może dla osób, które nie są takimi natrętami jak ja i nie znają piosenek z wersji animowanej na pamięć, nie będzie to z żaden sposób zauważalne czy problematyczne. Ja natomiast mam z tym okropny problem i nie jestem
w stanie przeboleć zmienionych tekstów. Nawet jeżeli są to tylko trzy słowa.
Świetny pomysłem, według mojej skromnej osoby, było danie Bestii piosenki do zaśpiewania. "Evermore" w wykonaniu Dan'a Stevens'a oraz polska wersja - "Aż po zmierzch" w wykonaniu Huberta Zapiór są genialne i słucham ich na okrągło.
Mam za to zastrzeżenia do polskiej wersji piosenki "Be Our Guest". Nie dość, że tekst został w wielu momentach delikatnie zmieniony to brakuje mu w pewnym momencie logiki.
Na początku piosenki Płomyk mówi:
"Ma chère Mademoiselle, z najprawdziwszą dumą i niekłamaną radością, witamy Cię w naszym gronie. Bądź łaskawa rozgościć się i odprężyć. Prosimy bliżej do nas. Zespół kulinarny zaprasza szanowną panienkę na kolację."
Później zaczyna śpiewać i w pewnym momencie słyszymy:
"Czas w górę kielich wznieść i z nami obiad zjeść."
Nie wiem czy ja jestem jakoś nie w temacie, czy mam urojenia, ale obiad i kolacja to raczej nie do końca to samo. Szczególnie, że tego błędu dało się uniknąć gdyby nie zmienić tekstu mówionego na początku piosenki:
"Ma chère Mademoiselle, z ogromną dumą, tudzież przyjemnością, witamy panienkę. A teraz prosimy do stołu. Panienka wygodnie sobie zasiądzie, a nasza kuchnia przedstawi jej obiad".
Inny błąd znalazłam w piosence "Gaston".
W pewnym momencie słyszymy jak Le Fou śpiewa: "Tylko ty mój Gastonie masz takie IQ".
Myślicie, że w czasie trwania baroku (XVI - XVIII w.) ktoś wiedział czym jest IQ?
Początki mierzenia ilorazu inteligencji sięgają drugiej połowy XIX wieku. Nawet jeżeli historia Belli przypada na koniec XVIII wieku to i tak jest to 50 lat różnicy.
Kolejnymi wielkimi atutami filmu są aktorzy. Nikogo chyba nie zdziwię mówiąc, że Luke Evans w roli Gaston'a to zdecydowanie najlepsza postać z całego filmu. Luke jest niesamowicie przekonujący we wszystkim co robi. Wygląda to tak jakby był wprost urodzony tylko po to aby zagrać tę rolę. Ma się ochotę oglądać go godzinami, mimo że nie jest on najprzyjemniejszą postacią jeżeli chodzi o charakter. Brakowało mi zdecydowanie mojego ulubionego fragmentu z udziałem Gastona w filmie. Konkretniej mówiąc, mam na myśli tekst :
"A wiadomo, że kobieta nie powinna czytać. Jeszcze, nie daj Bóg, zacznie myśleć". Wiem jednak, że umieszczenie go w filmie obudziłoby nienawiść do filmu u feministek.
Mówiąc o Gastonie nie zapominajmy o jego wiernym towarzyszu, który jest jedną z najbardziej z kontrowersyjnych postaci, ponieważ nadano mu cechy homoseksualisty. Mowa oczywiście Le Fou, w którego wcieli się Josh Gad. Jego tak samo dobrze się oglądało jak i Luke'a. Dzięki niemu prawdopodobnie w jakikolwiek sposób toleruję Le Fou, ponieważ w wersji z 1991 roku nie mogłam go po prostu znieść.
Emma Watson - przy tej postaci oczywiście też się nie wyróżnię i powiem to co wszyscy doskonale wiedzą. Emma z wyglądu jest idealna do roli Belli. Z resztą jeżeli chodzi o samą grę aktorską też nie mam jej nic do zarzucenia. Piękna, zdolna - Bella idealna. Mimo, że nie każdemu ta aktorka przypadła do gustu to ja zdecydowanie jestem w grupie osób, które uważają, że jest ona idealna do tej roli.
Co do polskiego dubbingu - muszę się ponarzekać na dubbing Płomyka.. Strasznie dziwnie się czułam słysząc Płomyka mówiącego głosem Kudłatego z Scooby Doo. Nie mogę też znieść tego jak bardzo Jacek Bonczyk zepsuł piosenkę "Gościem bądź" - szczególnie jej początek. Mam wrażenie, że strasznie tą piosenkę spłaszczył. Nie jestem pewna czy zrozumiecie o co mi chodzi, więc zapraszam do przesłuchania obu wersji:
Wersja z 2017r.
Wersja z 1991r.
Teraz pozwolę sobie na chwilę odbiec od tematu filmu z tego roku.
Na początku wersji oryginalnej słyszymy, że róża którą książę dostał od czarodziejki miała kwitnąć do jego 21 urodzin i jeżeli nie nauczy się do tego czasu kochać, już na zawsze zostanie bestią.
Natomiast kiedy Płomyk śpiewa piosenkę "Gościem bądź" słyszymy, że:
"Wszystko męczy, nuży gdyś służącym co nie służy. W jedną noc nam zniknął cały życia sens. Były kiedyś dni wspaniałej służby, lecz przepadły odpłynęły hen. Niepotrzebni, zakurzeni dziesięć lat już rdzewiejemy."
Znaczy to, że książę dostał różę w wieku 11 lat. Pozostaje pytanie - czy jest to możliwe? Czy na pewno tak wygląda jedenastolatek?
Podsumowując:
Film "Piękna i Bestia" oceniam, w dziesięciostopniowej skali, na 9.
Wiem, że będę do tego filmu wracać nie raz i nie dwa. Jeżeli macie okazję iść na niego do kina to nie zastanawiajcie się i idźcie. Jestem pewna, że się wam spodoba.
(Jeżeli ktoś chce mnie wziąć ze sobą to bardzo chętnie pójdę jeszcze raz)
Jak napisałam wyżej, ostrzegam tylko osoby osłuchane i zakochane w starych tekstach piosenek, że nowe mogą na początku trochę drażnić.
Nie wiem do czego tak naprawdę mogłabym się jeszcze przyczepić.
Ze swojej strony serdecznie polecam, wybierzcie się na niego póki jeszcze jest w kinach.
Filmu jeszcze nie widziałam, ale na pewno obejrzę! Szczególnie że to moja ulubiona bajka z dzieciństwa. Kocham te wszystkie świeczniki i filiżanki gadające. Oceniłas na 9, więc powinno być super.
OdpowiedzUsuńDzięki za post! Wachałam się czy zobaczyć ten film, ale skoro oceniasz go tak wysoko to zaryzykuje!
OdpowiedzUsuńW końcu recenzja, w której jest napisane, co jest NIE tak :D Jak czytałam o tym IQ, to aż mną potelepało ;) Nie znoszę takich błędów...
OdpowiedzUsuńO widzę, że Cię trzy miesiące nie było na blogu. Dobrze, że wróciłaś :) Ja ostatnio miałam również przerwę, najdłuższą w moim blogowaniu, ponad 2 miesięczną ;)
na pewno się wybiorę żeby wyrobić swoje własne zdanie ale recenzja jak najbardziej przydatna :)
OdpowiedzUsuńObejrzalam i niestety myslalam ze bardziej mi tylek urwie. Film jak film, pewnie drugi raz bym na niego nie poszla, ja oceniam go na 5 :)
OdpowiedzUsuńGreat post dear! Greetings from Turkey
OdpowiedzUsuńYou have a nice blog.
I follow your blog can you follow mine?
www.guzelvekulturlu.com
Kisses